Twoje ciało przeszywały przyjemne dreszcze, gdy obok znajdował się On. Harry Styles.
Siedziałaś cichutko w rogu, lustrując
jego każdy ruch. Próbowałaś wykorzystywać każde sekundy na wpatrywanie się w
ukochanego, wiedziałaś że za tydzień znów wyjeżdża w trasę. Ta myśl
przyprawiała Cię o kłucie w centralnym narządzie układu krwionośnego...
Nadszedł dzień wyjazdu.
Pogoda była okropna. Zacinał deszcz, można było poczuć mróz na skórze.
Wychodziliście z domu kiedy po twoich policzkach zaczęły spływać słone krople.
Chłopak przetarł dłonią po twojej gładkiej buzi i jemu samemu zaszkliły się
oczy.
- Pamiętaj nie będzie mnie tylko 77 dni. - Wiesz co ? Jakoś mnie to nie pocieszyło. –
odparłaś z kaprysem . Czarny van odjechał a Ty stałaś bez ruchu na dworze jeszcze
kilka minut. Nie chciałaś znowu spać sama w tym dużym łóżku, kiedy jego nie
było, budziłaś się w nocy.
Przeżyłaś z trudem te 77 dni rozpaczy. Doczekałaś się przylotu Harrego. Ubrałaś
ciemne spodnie, szpilki louboutina, jasny płaszcz, klasyczne Ray Bany. Z
uśmiechem na ustach wyruszyłaś na lotnisko.
Bezchmurne niebo, lekki wiaterek, pogoda idealna. Jechałaś
swoim czerwonym kabrioletem w stronę aeroportu. Zamyślona ledwo co zwracałaś
uwagę na to co dzieje się na drodze. Obróciłaś głowę w lewą stronę by zobaczyć
nadlatujący samolot, gdy wróciłaś głową na drogę zobaczyłaś tylko migające
światło… to była czołówka, pijany wariat wsiadł za kółko, zginęłaś na miejscu.
Harry z olbrzymią torbą w ręku zdziwił się że na niego nie
czekasz. Pomyślał że zapomniałaś. Lekko podenerwowany skierował się ku
kawiarni, chciał napić się czegoś ciepłego. Zamówił gorącą czekoladę i wybrał
numer od Ciebie. Czekał i czekał, lecz Ty nie odbierałaś. Nie miał świadomości
o zaistniałej sytuacji. Wreszcie ktoś do niego zadzwonił.
- Haalo – mówił niepewnie. – Witam, czy rozmawiam z panem
Harrym Styles’sem ? – Tak, to ja. O co chodzi ? – Mam dla pana złą wiadomość.
Pana narzeczona zginęła w wypadku samochodowym, podczas gdy jechała po pana na
lotnisko. Bardzo mi przykro.
Harry nie mógł wydusić słowa, nie chciał uwierzyć w to co
usłyszał. Zwaliło go z nóg, nie uklęknął, ale przewrócił się. Czuł
przeszywający, palący ból. Cały wszechświat stał się dla niego bólem. Dostał
drgawek, jakby ataku epilepsji. W którymś momencie jego umysł wyłączył się
zupełnie.
Powoli otwierał oczy, oślepiły go okropne szpitalne lampy.
Zauważył że jest podpięty do jakiś dziwnych kroplówek. Okazało się że te
kroplówki utrzymują go przy życiu, miał atak serca.
Nie chciał dłużej tego ciągnąć. Odłączył się od całego
sprzętu i po chwili dołączył do Ciebie.
kolejna cudna opowiastka ♥ tak to jest jak te posrane napite ludzie jeżdżą eh ;/ PISAJ SZYBKO KOLEJNY ♥
OdpowiedzUsuńMam łzy w oczach, to jest... to jest genialne! <3
OdpowiedzUsuń@MargaaStyles xx
"Nie wyszedł mi ten imagin. No możesz przeczytać, ale ostrzegam, jest b e z n a d z i e j n y" HAHAHAHAHA, ALE ŚMIESZNE. Nie wiedziałam, że jesteś taka zabawna. Myślałaś może o zostaniu komikiem?
OdpowiedzUsuńNaprawdę mi się podobał, chyba nawet był lepszy od poprzedniego. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak tragicznego końca...Cóż, miłość nie jest szczęśliwa. Szczególnie miłość do Harolda.
Nadal czekam na wzmiankę o Lou.
Love, Gosia :3
(KochamLouisaXD16LOL25)
świetnie piszesz. < 3
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : )
To jest piękne. Smutne, ale piękne. Mam łzy w oczach. Jesteś niesamowita. Masz talent. No nie ma słów, żeby to opisać. Po prostu cudo.
OdpowiedzUsuń